Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Przegrana walka o mistrzostwo Polski i straty finansowe związane ze słabymi startami w europejskich pucharach skłoniły prezesa Bogusława Cupiała do radykalnej przebudowy drużyny. Przed sezonem z Wisły odeszło kilku czołowych zawodników - Arkadiusz Głowacki odszedł do turcekiego Trabzonsporu, Marcelo do PSV, Junior Diaz do FC Brugge, a Pablo Alvarez wrócił po wypożyczeniu do włoskiej Regginy. W ich miejsce przyszli nowi, ale większość transferów przeprowadzano metodą chybił-trafił. Bramkarz Milan Jovanić przegrał rywalizację z Mariuszem Pawełkiem, Serge Branco prawie nie wstawał z ławki, podobnie Nourdin Boukhari i Andres Rios. Kompletnie zawiódł Maciej Żurawski.
Kilku piłkarzy przebiło się jednak do pierwszego składu. Nową defensywę zespołu stworzyli: Erik Cikos, Osman Chavez, Gordan Bunoza i przeniesiony z lewego skrzydła Dragan Paljić. Regularnie na boisku pojawiał się też Cezary Wilk. Wkomponowanie tylu nowych piłkarzy do zespołu musiało jednak zająć nieco czasu, zwłaszcza w przypadku kompletnie przebudowanej defensywy.
'Wstyd', 'Po prostu kompromitacja', 'Biała Gwiazda zgasła' - tak wyglądały czołówki stron sportowych w polskich gazetach już po pierwszym meczu Wisły z Karabachem, przegranym 0:1. W rewanżu było jeszcze gorzej. Do przerwy Wisła w kompromitującym stylu przegrywała 0:3. W drugiej części meczu strzeliła dwa gole, ale wstydu nie udało się uniknąć - klub z Azerbejdżanu wyeliminował 'Białą Gwiazdę' z Ligi Europejskiej.
Za tę porażkę głową zapłacił trener Henryk Kasperczak. Tuż przed startem Ekstraklasy Wisła straciła trenera. Jego tymczasowym następcą został trener zespołu Wisły z Młodej Ekstraklasy Tomasz Kulawik.
Odpadnięcie z europejskich pucharów zasiało niepokój w szatni Wisły. Nastrój frustracji pogłębiały słabe występy zespołu w Ekstraklasie. Po porażce z Ruchem Chorzów w drugiej kolejce nie wytrzymał Maciej Żurawski. - Jesteśmy bandą nieodpowiedzialnych ludzi! - wypalił przed telewizyjną kamerą.
Wisła długo nie mogła ustabilizować formy w lidze. Drużynie (prowadzonej już przez Roberta Maaskanta) zdarzyła się seria pięciu meczów bez zwycięstwa i bolesne porażki (1:4 z Lechem). Po 9. kolejkach klub wylądował na 7. miejscu w tabeli.
Poszukiwania nowego trenera Wisły trwały ponad dwa tygodnie. Wybór padł na Holendra Roberta Maaskanta, szkoleniowca NAC Breda. - Zagraniczni fachowcy z osiągnięciami są bardzo drodzy. Maaskant jest młody, ambitny i przekonała mnie jego wizja budowania zespołu. W grę wchodził jeszcze Włoch i Niemiec - podkreślał prezes Bogdan Basałaj.
Holender przychodził do Wisły jako trener na dorobku, jeszcze bez znaczących sukcesów (z Roosendaal dwa razy awansował do holenderskiej ekstraklasy, z Bredą zajął 8. miejsce, grał w LE). Prezesa Wisły przekonało podejście Maaskanta do piłkarzy - trener nie jest typem zamordysty, woli rozmawiać z piłkarzami. - Rządy silnej ręki były popularne w latach 90. w lidze niemieckiej. Teraz się od tego odchodzi. Np. Joachim Loew czy Jurgen Klopp próbują docierać do zawodników rozmową. Nasi piłkarze mają problemy i szkoleniowiec musi sobie z tym poradzić - mówił Basałaj.
Maaskant sprawdził się w Wiśle. Potrafił zbudować drużynę z piłkarzy pochodzących z 16 różnych krajów, bardzo sprawnie przeprowadził Wisłę przez okres kompletnej przebudowy drużyny.
Wisła zaczęła dojrzewać od tytułu pod koniec rundy wiosennej. Widowiskową grą porywała od święta (4:0 z Legią), ale konsekwentnie wygrywała i pięła się w tabeli. Pewnie spisywała się coraz lepiej zgrana defensywa. W czterech ostatnich meczach rundy jesiennej Wisła zdobyła komplet punktów, nie tracąc ani jednej bramki. W połowie sezonu zajmowała drugie miejsce ze stratą trzech punktów do Jagiellonii.
Zimą Wisłę czekała kolejna rewolucja w składzie. Z zespołem pożegnali się Cleber (koniec kariery), Mariusz Pawełek (koniec kontraktu, wybrał ofertę Konyasporu) oraz bracia Brożkowie (sprzedani do Trabzonsporu). Wisła potrzebowała następców, dyrektor Stan Valckx mógł się wykazać na transferowym rynku. I trafił niemal perfekcyjnie. Siergiej Pareiko okazał się najpewniejszym bramkarzem Wisły od lat, Kew Jaliens stworzył z Chavezem mocną parę na środku obrony, Michaił Sivakov wzmocnił linię pomocy, Cwetan Genkow trafia regularnie do bramki, a Maor Melikson szybko wyrósł na jedną z największych gwiazd ligi.
Przebudowana Wisła rewelacyjnie zaczęła rundę wiosenną. Wygrała trzy pierwsze mecze i szybko awansowała na pierwsze miejsce w tabeli.
Wiśle zdarzyły się też wpadki. Największą było sensacyjne odpadnięcie w ćwierćfinale Pucharu Polski, po dwumeczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Sensacją pachniało już po pierwszym meczu w Krakowie, wygranym przez I-ligowca 1:0. Wisła zagrała przeraźliwie słabo. Krakowianie nie potrafili wyprzedzić rywali, przegrywali większość pojedynków i zupełnie nie mieli pomysłu na ugryzienie Podbeskidzia. Gdyby nie interwencje Pareiki przegraliby dużo wyżej.
W rewanżu Wisła zdołała odrobić straty, a po golu Genkowa w 53. minucie prowadziła już 2:0 i była bliska awansu. Ale od tego momentu piłkarze Maaskanta zaczęli być niedokładni pod bramką rywali i popełnili kilka błędów w defensywie. Największy problem mieli przy dośrodkowaniach i z powodu błędów obrony przy stałych fragmentach gry, odpadli z Pucharu Polski. - Nie wiem czy Podbeskidzie poradziło by sobie w ekstraklasie, ale to chyba poziom Polonii Bytom lub Cracovii - powiedział po tym meczu trener Maaskant. - Odpadamy po meczu, którego nie powinniśmy zremisować, a wygrać 5:0. Możemy mieć pretensje tylko do siebie za nonszalancję i głupotę. Przepraszam bardzo, ale jestem bardzo wk... - dodał Patryk Małecki.
W Ekstraklasie Wisła szybko zbudowała wyraźną przewagę nad resztą stawki. Krakowianom zdarzały się wpadki (remis z Polonią Bytom, porażki ze Śląskiem i z Górnikiem), ale konkurenci w walce o tytuł (Jagiellonia i Legia) nie potrafili ich wykorzystać. W ostatnich kolejkach Wisła potwierdziła, że jest najlepszą drużyną w Polsce. Wygrała na wyjeździe z walczącą o podium Lechią Gdańsk 3:0, pokonała Lecha Poznań 1:0, a tytuł przypieczętowała derbowym zwycięstwem nad Cracovią 1:0.
Na Reymonta cieszą się z odzyskanego tytułu, ale podkreślają, że do walki o Ligę Mistrzów potrzebne będą wzmocnienia. - Jeśli będziemy walczyć o Ligę Mistrzów, to z inną taktyką i zmienionym składem - przyznał już dwa tygodnie temu trener Robert Maaskant.