Synówka, trener zatrudniony w Polskim Związku Tenisowym, był z Radwańską m.in. w 's-Hertogenbosch, gdzie tenisistka odniosła największy sukces w karierze (przegrała w finale z Nadią Pietrową). Potem pojechał z nią na Wimbledon (porażka już w pierwszej rundzie), a teraz są razem w Stanfrod. W Kalifornii krakowianka jest już w ćwierćfinale, co da jej kolejny awans w rankingu.
Na razie zajmuje 57. miejsce, a już trzy lata temu powtarzała, że jej celem jest szybki awans do grona pięćdziesięciu najlepszych tenisistek świata. Tyle że przeszkadzały jej kontuzje. Na początku 2010 r. krakowianka przeszła m.in. operację
kręgosłupa i długo wracała do pełni formy. - Sześć miesięcy bez gry to strasznie długo. Trzeba było zaczynać wszystko od nowa, odbudowywać pewność siebie, zagrać kilkanaście ciężkich meczów o stawkę - opowiadała w ubiegłym roku w rozmowie z portalem krakow.sport.pl.
Wygląda na to, że teraz młodsza z sióstr Radwańskich jest na fali wznoszącej. W piątek wieczorem czasu polskiego zagra o półfinał turnieju w Stanford. Jej rywalką będzie Amerykanka Coco Vandeweghe.