Więcej o Cracovii na krakow.sport.pl »
Gąsiński i Nykiel wychowali się w
Łodzi. Mieszkali na tym samym osiedlu Retkinia, gdzie prawie każdy kibicował ŁKS-owi. Oni też opowiedzieli się po tej stronie i nie ukrywali, że - delikatnie mówiąc - za Widzewem nie przepadają. - ŁKS jest bliski mojemu sercu i mam nadzieję, że nikt w Cracovii nie będzie miał mi tego za złe - mówił jakiś czas temu Gąsiński.
Wspólnie trenowali w młodzieżowych drużynach ŁKS-u i obowiązkowo chodzili na mecze. Najczęściej zdzierali gardła na tzw. galerze, czyli sektorze dla najbardziej zagorzałych kibiców.
- Skoro wychowali się na Retkini, to innego wyjścia nie mieli, musieli zostać kibicami ŁKS-u. Już w juniorach bardzo sprężali się na Widzew. Teraz będzie podobnie, bo ełkaesiakami pozostali - przyznaje ich kolega z juniorów.
Rzeczywiście tak jest, bo Gąsiński na jednym z portali społecznościowych bardzo cieszył się ze zwycięstwa ŁKS-u w ostatnich derbach Łodzi rozegranych na stadionie Widzewa. Tym bardziej że tam klub z al. Unii wygrywa bardzo rzadko (udało się dopiero czwarty raz na 31 spotkań).
Gąsiński na 99 proc. usiądzie na ławce rezerwowych. 28-letni bramkarz z pewnością żałuje, że nie zagra przeciwko Widzewowi. Na razie miał dwie takie okazje, ale nigdy nie stanął między bramkami na boisku w Łodzi. Jako zawodnik Zagłębia Sosnowiec zremisował 0:0, a Polonii Bytom 2:2. Takiego wyniku piłkarze Cracovii może nie wzięliby w ciemno, ale na pewno nie pogardziliby nim. W trakcie sezonu wydawało się, że Gąsiński może już myśleć o występie w Łodzi. Trener Jurij Szatałow dał mu szansę w Pucharze Polski i Gąsiński nie zawiódł, m.in. obronił rzut karny. Szkoleniowiec obiecał mu miejsce w składzie, ale rozstał się z Cracovią. Słowa dotrzymał jego następca Dariusza Pasieka i pewnie nie żałował, bo z Gąsińskim w składzie zespół z ul. Kałuży odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie (z Górnikiem w
Zabrzu). Potem jednak przyszła porażka z Lechem Poznań aż 0:3 i Gąsiński wrócił na ławkę. Nic nie wskazuje, by podniósł się z niej w meczu z Widzewem.
Więcej szczęścia może mieć Nykiel, który przeciwko Widzewowi wystąpił tylko raz, w Ruchu w
Chorzowie zremisował 1:1. Absencje Szeligi i Arkadiusza Radomskiego (pauzują za kartki) wywołają bowiem małą rewolucję w drugiej linii. W gierkach podczas treningu trener Pasieka stawiał w silniejszym składzie na Mateusza Bartczaka jako defensywnego pomocnika. Przed nim ustawieni byli Saidi Ntibazonkiza i Aleksandru Suworow, który ostatnio grał na lewym skrzydle. Miejsce Mołdawianina najprawdopodobniej zajmie Aleksiejs Visznakovs, a na prawą stronę z obrony do pomocy zostanie przesunięty Andraż Struna. Zawiłe roszady otworzą drzwi do pierwszego składu Nykielowi. Ostatnio nie mógł grać przeciwko Polonii
Warszawa za nadmiar kartek.
Szeliga lepsze skojarzenia ma z Widzewem niż z ŁKS-em. Pomocnik trafił do Cracovii przed sezonem 2008/09 po czterech latach gry przy ul. Piłsudskiego. Z tą drużyną awansował do ekstraklasy i zadebiutował w niej. Wszedł na boisko w końcówce meczu z Groclinem Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski pod koniec
lipca 2006 roku. Nieco ponad dziewięć miesięcy potem cieszył się z pierwszego gola na tym poziomie.
Ostatnią bramkę dla Cracovii strzelił... w meczu przeciwko Widzewowi. Jednak jako jedyny z tej trójki przegrał z łódzkim zespołem - w poprzednim sezonie łodzianie przy ul. Kałuży wygrali 2:1. Na rewanż musi czekać co najmniej do rundy wiosennej. - Pewnie, że chciałbym znowu zagrać przeciwko byłej drużynie, ale wyszło inaczej. Są jednak inni, też chcą grać - mówił Szeliga.