34-letni bramkarz podpisał kontrakt z klubem kilka dni temu. To dla niego powrót do Polski po dziewięciu latach gry za granicą. - Nadszedł odpowiedni moment, by wrócić do kraju. Na moją decyzję duży wpływ miał trener. Kiedyś minęliśmy się w Koronie Kielce. Teraz jestem przekonany, że współpraca będzie się nam dobrze układała - zaznacza Załuska.
Bramkarz był piłkarzem Celtiku Glasgow czy SV Darmstadt, ale w ostatnich latach grał bardzo niewiele. W
Niemczech rozegrał tylko jedno spotkanie. - Mogło być więcej meczów, ale nie leżałem na plaży, tylko byłem w Celtiku i Bundeslidze. Jestem strasznie głodny gry i dlatego wróciłem do kraju. Dla mnie ten sezon mógłby nie mieć przerwy zimowej. Mogłoby być do rozegrania nawet 50 meczów, bo chciałbym pokazać moją wartość - przekonuje.
Załuska miał oferty z innych klubów, ale twierdzi, że kiedy usłyszał o zainteresowaniu Wisły, nie wahał się ani chwili. - Były propozycje, ale z egzotycznych krajów. Śląsk
Wrocław? Rozmawiałem tylko z asystentem trenera, do konkretów nie doszło. Wiem, że gdyby Michał Buchalik nie doznał kontuzji, temat mojego przyjścia tutaj pewnie by się nie pojawił - przyznaje.
W czasie poszukiwań klubu Załuska przygotowywał się do gry w Białymstoku, gdzie ćwiczył z trenerem personalnym. W spotkaniu z Pogonią zabrakło go jeszcze w kadrze meczowej Wisły. Teraz jedzie z zespołem do Gdyni i wszystko wskazuje na to, że znajdzie się wśród 18 wybrańców Wdowczyka na mecz z Arką. Zresztą sam trener komplementuje nowego bramkarza.
- Wiele nas łączy: tyle samo lat byliśmy za granicą, graliśmy w tym samym klubie, to ja polecałem Łukasza w Szkocji. Tylko on miał w Celtiku więcej sukcesów niż ja. A nawet jeśli wiele nie grał, na pewno nie miał tam wakacji - zaznacza Wdowczyk.