Wydawało się, że będzie jednym z największych talentów Wisły. Chwalił się, że jako junior zdobywał po 80 goli w rundzie i po 12 w meczu. W seniorach też potrafił błysnąć, ale później wiodło mu się różnie. Nigdy jednak nie upadł tak nisko jak teraz.
11, 15, 8 - to nie liczba goli czy asyst Małeckiego, ale minuty, które spędził na boisku w ostatnich spotkaniach. W 12 meczach tylko dwa razy wyszedł w pierwszym składzie. Tyle że było to spotkanie Pucharu Polski oraz rezerw Wisły. Trener
Franciszek Smuda wyżej od niego ceni Emmanuela Sarkiego czy
Piotra Brożka, a Małecki wejściami na boisku nie potrafi zmienić jego zdania. - Patryk? Sam wie, co go czeka. Zawodnicy znają moje wymagania - podkreślał Smuda.
Czas rozliczeń już niebawem, bo Małeckiemu kontrakt kończy się w
czerwcu, a od
stycznia może związać się z nowym pracodawcą. Można przypuszczać, że gdyby dziś zapytano Smudę o odejście 25-letniego skrzydłowego, to zapaliłby zielone światło.
Jeszcze przed sezonem Małecki i Smuda zapewniali, że między nimi nie ma konfliktu (do różnicy zdań miało dojść na jednym ze zgrupowań reprezentacji Polski), ale nie jest im po drodze. - Patryk nie ma łatwo, nie jest ulubieńcem szkoleniowca. Ale to wciąż materiał na dobrego piłkarza. Jeśli przepracuje zimę, może będzie prezentował się lepiej - mówi
Marek Motyka, były zawodnik Wisły.
O Małeckiego zapytaliśmy też jedną z osób, która pracowała z nim kilka lat temu i cały czas przygląda się jego przygodzie z Wisłą. - Obawiam się, że nie radzi sobie z konkurencją. Na lewo i prawo opowiada, że jest ambitny i nigdy się nie podda, ale jak wchodzi na boisko, to kompletnie tego nie widać. Z takim podejściem nie wróżę mu przyszłości w Wiśle - mówi ekspert, który prosi o anonimowość.
Wygląda na to, że Małecki chociaż mentalnie się zmienił. Kiedyś wyzywał dziennikarzy, obrażał się na trenerów i kibiców, krytykował wszystkich dookoła. Dziś wygląda na wyobcowanego. Wywiadów nie udziela, w drużynie nie jest duszą towarzystwa. Zgasł też jako piłkarz - z przebojowości pozostało niewiele, nie bronią go również statystyki (jedna bramka i żadnej asysty).
Porażka Małeckiego byłaby również porażką Wisły. To właśnie na nim krakowianie chcieli budować nie tylko mocny zespół, ale też stabilizację finansową. Jeszcze kilka lat temu liczyli, że nastolatek z Suwałk będzie wart miliony euro, ale dziś nic na to nie wskazuje. Było nim zainteresowane Middlesbrough, ale nie przeszedł tam testów. Skusił się za to Eskisehirspor. Umowa miała obowiązywać rok, ale zawodnik wrócił na Reymonta już po nieudanej rundzie.
Teraz Małecki ma niewiele czasu, by zapracować na nową umowę w Wiśle. Smudzie na razie nie wydaje się niezbędny, nie ma też co liczyć na wielką łaskę Bogusława Cupiała. Właścicielowi szczególnie podpadł ponad trzy lata temu, gdy za trenera Henryka Kasperczaka w sparingu odmówił wyjścia na boisko.
birdy-niam-niam
Oceniono 116 razy 80
przeszczep mózgu i będzie jak nowy....