Piotr Jawor: To był nieprawdopodobny wieczór.
Maor Melikson: Tak, zagraliśmy bardzo dobry mecz, a atmosfera była niesamowita.
Grał Pan kiedyś w podobnym spotkaniu?
- Tak, jeśli chodzi o nasz mecz, to oczywiście. Mieliśmy wiele sytuacji, ale rywal też i dzięki temu strzelili niesamowitą bramkę. Mimo tego byliśmy groźniejsi.
Kiedy dowiedział się Pan o rezultacie z Londynu?
- Gdy kibice zaczęli krzyczeć, zapytałem ich o
wynik. Powiedzieli, że w Londynie jest 2:2, ale mimo wszystko nie wierzyłem. Później spytałem o wynik ławkę rezerwowych, ale też nie byli pewni. Dopiero później zobaczyłem trenera Moskala z telefonem. Powiedział, że skończyło się remisem.
A w przerwie nie próbował się Pan dowiedzieć wyniku?
- Nikt nie chciał mówić, ale w końcu od kogoś udało mi się dowiedzieć (śmiech). Ale 2:0 w Londynie nie robiło dla mnie różnicy, bo chciałem pokonać Twente.
Teraz chyba podziękowania należą się Odense.
- Oczywiście, za wyciągnięcie z 2:0 na 2:2 należą się ogromne słowa uznania. To coś nieprawdopodobnego, bardzo im dziękujemy. Wykonali kawał dobrej roboty.
I co teraz będzie z trenerem Moskalem?
- To jeden z najmilszych facetów, jakich w życiu spotkałem. To także dobry trener i mam nadzieję, że zostanie. Ale to nie moja decyzja.
W piątek losowanie 1/16. Na kogo chciałby Pan trafić?
- Może przyjedzie do nas Manchester City albo United? Ale w sumie nie jest to takie ważne.
Wolałby Pan sławnego czy raczej słabego przeciwnika?
- To zależy... Ale wiem jedno - w LE chcemy dojść jak najdalej.