Na początku wieku Lamey był jednym z wyróżniających się piłkarzy w
Holandii. Kilka razy wystąpił w reprezentacji U-21. Jol prowadził w tym czasie RKC Waalwijk i postanowił sprowadzić wtedy 22-letniego obrońcę. Rok później Lameya kupił PSV Eindhoven. - To był świetny interes. Wtedy Michael wydawał się ogromnym talentem. Był silny, trudno było go minąć - wspomina - Jol.
W PSV wielkiej kariery jednak nie zrobił. Na dłużej znalazł sobie miejsce w Arminii Bielefeld. Stamtąd trafił do Leicester City, ale pobyt w Anglii był zupełnie nieudany. - Widziałem go później jeszcze jak grał w Arminii. Po PSV nie rozwinął talentu i nie spełnił pokładanych w nim nadziei - przyznał Jol.
Do Wisły sprowadził go Stan Valckx. Do tej pory jest podstawowym obrońcą, ale jego notowania są coraz niższe. Największym problemem jest brak szybkości i zwrotności, co np. było widać podczas meczu z Twente Enschede, kiedy Ola John radził sobie z nim bez żądnych problemów . Z drugiej strony Lamey potrafi znaleźć się pod bramką rywali - strzelił gole po rzutach rożnych ŁKS i Limanovii (dwa). 32-letni zawodnik nie chce wspominać przeszłości, a zwłaszcza wracać do pobytu na Wyspach. - Nie mam czego wspominać -uciął Holender.
W czwartek Lameya czeka jeszcze trudniejsze zdanie niż w meczu z Twente. Na lewej stronie pomocy prawdopodobnie wystąpi
Clint Dempsey, o którym trener Jol mówi, że to "najlepszy lewy pomocnik" w Premiership.